Archiwum marzec 2004, strona 1


cdn...
Autor: kruk9
19 marca 2004, 11:08

Neo jeszcze działa, więc kontynuuję co zacząłem; Na początek ustosunkuję się do komentarzy - nie jestem do końca przekonany by zaraz, z każdym problemem życiowym, biegnąć do psychiatry. Nie każdy problem  jest przecież chorobą. Są psycholodzy, nie zdążyłem tego wczoraj powiedzieć, którzy z oddaniem pracują w swojej dziedzinie i ich działania są ze wszech miar pozytywne. I ja znam takich.

Mnogość psychologów wzięła się z mody. Tak to napisałem. Ale moda ta jest odpowiedzią na zapotrzebowanie.  Szkoły i placówki wychowawcze, wydaje mi się, są marginesem. Bardzo szerokim ale jednak. Zapotrzebowanie natomiast wynika z codziennego życia; przecież codziennie jesteśmy sterowani, poddawani działaniu przeróżnych bodźców, poddajemy się im bezwiednie. To miałem też na myśli, pisząc wczoraj o groźnych skutkach. Skutkach oddziaływania na psychikę. "Pół biedy", kiedy można się wycofać z niekorzystnego dla siebie wpływu. Co jednak, gdy drogi odwrotu nie ma, nie widać jej - znane i opisane są przypadki samobójstw. Metody działań psychologów opierają się na założeniu, że w krótkim odcinku czasu dokonana zostanie zmiana - w założeniu, pozytywna - w mentalności, w postępowaniu człowieka.  W działaniu, sprowadza się to do swoistej tresury. Osobnicy o słabszej konstrukcji psychicznej poddają się jej,  o silnej - nie. U jednych i drugich pojawia się bunt, dlaczego mam postępować inaczej, skoro do tej pory było "dobrze"? Jedni poddają się całkowicie wpływom, drudzy wykazują "dualizm postaw". Na zewnątrz wykazują oczekiwane zachowania ale wszędzie tam, gdzie nie widzą potrzeby, postępują w zgodzie ze swym ego. Im bardziej zachowanie jest sztuczne tym bardziej, to kierowane przez ego jest gwałtowniejsze. Rodzi konflikty, z prawem włącznie. Dziwimy się potem - no jakże, moje dziecko coś  zrobiło? - niemożliwe - przecież ono jest takie grzeczne! Znamy to? Na pewno.  Tego problemu zdaje się psycholodzy nie dostrzegają lub nie widzą w tym konsekwencji swego wcześniejszego oddziaływania.

Po nagłośnionych medialnie przypadkach maltretowania nauczycieli przez uczniów, urzędnicy w MENiS - dokonali "odkrycia". Nauczyciele nie są przygotowani do pracy z młodzieżą. Trzeba na studiach dać im wiedzę ...psychologiczną !

Zgroza, do niczego to nie doprowadzi. Nauczycielowi potrzebna jest wiedza pedagogiczna, jak wychowywać, jak postępować. Pedagogika odwołuje się  do zrozumienia, nie nakazuje a podpowiada, daje przykłady. W pedagogice efekty widać dopiero po kilku, kilkunastu  latach ale są to efekty trwałe i akceptowane. Człowiek identyfikuje się z nimi.

Ale czy w dzisiejszej rzeczywistości potrzebny jest pedagog? Przecież goni nas czas...

Czy zdążę odrobić lekcje...
Autor: kruk9
18 marca 2004, 14:59

...lekcje z psychologów. Dla mnie jest to temat podobny do marketingu i zarządzania; poprostu moda. Ale bardzo grożna. Otóż, miałem już do czynienia z, niestety,  niedouczonymi psychologami, "psychologami" po kursach /sic!/ dłuższych i krótszych. A wszyscy oni garnęli się do ... wychowywania! "Bo psycholog ma wpływ na psychikę, ma wpływ na postawy i postępowanie...raz dwa zmieni innego człowieka ..." - to prawie dosłowny cytat. Zapytałem wtedy, gdzie miejsce dla pedagoga - zdziwienie - przecież w szkole, w klasie. Pedagog uczy!

Otóż nie - pedagog wychowuje, uczy -dydaktyk, nauczyciel. Dalej drążyłem temat - przecież człowiek nie jest maszyną i nie można go ot tak sobie zaprogramować - można - usłyszałem.  A co jak owe programowanie nic nie da bo ktoś ma już jakieś nawyki, życiowe doświadczenie - odrzuca się takich !!!....

Mam już pierwsze objawy awarii neostrady - telefon nie działa a strony ładują się jak żółwie... /cdn/

Kruku, do tablicy!
Autor: kruk9
17 marca 2004, 10:43


Niespodziewanie dla samego siebie, wywołałem Kaas do tablicy swoim komentarzem. Dla równowagi, sam teraz staję.

Pisząc komentarz, zgadzałem się z przesłaniem notki. Tyle tylko, że chciałem zasygnalizować relacje, kogo jest więcej, tych co wiedzą jak ułożyć swe życie czy „świrusów”. W moim przekonaniu, nie jest tak bardzo źle. A jednoznacznej odpowiedzi nie ma.

Staram się pamiętać o „odwiecznym” konflikcie pokoleń, gdzie kanonem było i jest pytanie „Jaka jest ta dzisiejsza młodzież?” /odpowiedź w domyśle – zła/ i skłonności do generalizowania. Z czasów mojej młodości, pamiętam „święte” oburzenie na powstające nowe nurty w muzyce, na modę itp. Przecież my, nasze pokolenie zachowywało się inaczej niż nasi rodzice, dziadkowie. Dzisiejszych świrusów porównał bym do „dzieci-kwiatów” z lat 60 i 70 . Dlatego napisałem, że „ ... ten jeden nie jest osamotniony a świrusów nie jest zbyt wiele”. I wśród tych dzisiejszych, są ludzie wartościowi.

Studia. W komentarzu miałem na myśli licencjackie. Tu jest kuźnia pseudofachowców . Ale, jak napisałem wyżej, nie można generalizować. Nie można widzieć wyłącznie jednej strony – studentów. Przecież są jeszcze wykładowcy. To przecież od nich zależy jakich będziemy mieli fachowców. To oni kreują poziom kształcenia. To oni /pośrednio/ decydują, czy studia są dla „papieru” - dyplomu, czy dla podniesienia swojej wiedzy, poszerzenia horyzontów myślowych. W równym stopniu dotyczy to też studiów magisterskich.

I w tym kontekście nie rozgraniczałbym tych dziennych od zaocznych. No cóż i tu na blogu mamy byłego studenta zaocznego, piszącego obecnie rozprawę doktorską, i byłego studenta, też zaocznego, który nie wyobrażał sobie jechać na zajęcia bez przygotowania. A to wymagało niebagatelnego wysiłku. To wszystko zależy od tego, kto jaki cel sobie postawi. I student i wykładowca; - chcę posiąść wiedzę – chcę jak najlepiej, najpełniej wiedzę przekazać.

I jeszcze problem „kasy”. Zgodzę się, że są ci co „kupują” studia i kończą je bez wysiłku. To ich wizerunek skłonił mnie do zapisu o „zejściu na psy”. Ale pamiętajmy, są też ci, co nie mając go w nadmiarze, znają wartość pieniądza i wydają go rozsądnie.

Dobrze...
Autor: kruk9
15 marca 2004, 12:33

miło mieć świadomość, że jest się w gronie przyjaciół, że przyjaciele są;

dobrze, bardzo dobrze gdy wiem o wrogach;

jeszcze lepiej, gdyby powychodzili ze swych nor i się ujawnili.

Źle...
Autor: kruk9
11 marca 2004, 12:15

Źle się czuję; Bo wczoraj, może nazbyt ostro potraktowałem Puszka z USA, przecież mieszka tam i jej reakcje wynikają z  codzienności. Przecie i u nas, w Europie są narody, gdzie całkowicie odmiennie manifestuje się, np. przyzwolenie czy negację.

Wczoraj odmówiłem pomocy. Ale nazbyt późno by cokolwiek zdziałać. Ludzie w poniedziałek stają przed sądem w sprawie o eksmisję. Zostali sami i to mnie gryzie. Tylko dlaczego mnie; gdzie były organy samorządowe, gdzie pomoc społeczna dysponująca, może niewielkimi do skali potrzeb, środkami ?...