24 sierpnia 2004, 15:00
Jeden sms z samego rana ustawił mi cały dzień... nic mnie już nie wyprowadzi z równowagi!!! Kończę, bo muszę do biblioteki zaraz lecieć. Ciekaw jestem tej, zadanej mi, lektury...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 |
02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 |
09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
Jeden sms z samego rana ustawił mi cały dzień... nic mnie już nie wyprowadzi z równowagi!!! Kończę, bo muszę do biblioteki zaraz lecieć. Ciekaw jestem tej, zadanej mi, lektury...
Zaległości.
Niekiedy wystarczy wypowiedziane jedno zdanie i już wiadomo, pomóc czy nie... Łatwowierność akurat nie ma tu nic do rzeczy. Są skuteczne metody sprawdzające. A, że dzięki nim też mam grono wrogów?. No to dlatego, że są, miałbym nic nie robić? Czy wiedząc, że jest wolne miejsce pracy miałbym nie powiedzieć tego, gdzie trzeba i jednocześnie wskazać pracodawcy, że na owo miejsce jest już gotowa do pracy, najwłaściwsza osoba?... Najwłaściwsza? Tak!. Właśnie jedno zdanie, zdawać by się mogło nieistotne, mnie upewniło. Czy miałbym nie pomóc stanowczej i zdeterminowanej osobie? Infantylność- tego się obawiam. Zdziecinnienia. I widzisz już Fróżko, dlaczego, nie tak znów dawno powiedziałem, że trzeba spoważnieć... Widać, w pewnym wieku psotom i swawolom nie przystoi. No, ale jeżeli i w tym, jakoś pomogłem...
Ostatnich kilka dni.
Poziom adrenaliny u mnie niebezpiecznie podskoczył, do granic wytrzymałości... Kaas ostatnio napisała: ”[...]człowiek czasami naprawdę się wścieka i powinien w wielu sprawach dowalić[...]prosto z mostu.” Możliwe!, nawet byłbym się zgodził! Ale... co ma zrobić człek, gdy owo dowalenie nie poprawi sytuacji a wręcz ją jeszcze bardziej zaogni? I po co temu „dowalaniu” mają przyglądać się dzieci? Wściekam się, denerwuję ale wewnętrznie... Ale, jak to jest? Denerwuję się też, ale adrenalina nie skacze do góry; odwrotnie, gwałtownie opada, gdy pomyślę o powodzie (może powodach) zdenerwowania... Teraz jest mi lżej... To ja DZIĘKUJĘ!!!
Czy może być gość... niechciany? Niechciany przeze mnie i dzieci!... Może! Jest od piątku...
Wczoraj zgadało mi się z Fróżką o starociach... no i popatrzyłem do swoich. I znalazłem... list, który może świadczyć o dobrym nosie właśnie F. Otóż powiedziała, że określenie "wuj medyceusz" ma wydźwięk lekko pozytywny... W liście, inny członek rodziny pisze, że wuj znów kogoś tam wspomógł, jak zwykle...że on tak zawsze... że pomaga nie patrząc na siebie... żeby to tylko dla wuja źle się nie skończyło...
Jestem w przysłowiowej kropce. Nie umiem, nie potrafię wyjaśnić nadanego, jednemu z członków rodziny, przydomka(?) "wuj medyceusz". W jakim to może być znaczeniu? Nie ukrywam, liczę na pomoc...