09 lipca 2004, 11:24
I "po ptakach", to tak w nawiązaniu do notatki z końca maja... Mam wrażenie, że się sklejam. Ale nie tym spoiwem, którym należy... I części - albo ich brak, albo zbyt dużo... Teraz? -brak!
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 | 04 |
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 |
I "po ptakach", to tak w nawiązaniu do notatki z końca maja... Mam wrażenie, że się sklejam. Ale nie tym spoiwem, którym należy... I części - albo ich brak, albo zbyt dużo... Teraz? -brak!
No nie, pogoda od samego rana, się popsuła; słońce grzeje jak szalone... A ja muzyki sobie słucham!... I tak nic innego nie mogę...
Dmuchać na zimne! I dla pewności z mlodym byłem u specjalisty. Recepta - w razie czego... Ma wypoczywać, niech wyładowyje się jak może...Jak może?!- no to proszę bardzo, poszliśmy na basen, w drodze od lekarza. Tam faktycznie zdrowo się wyszalał. Teraz śpi kamiennym snem a ja moglem wyskoczyć po zakupy i załatwić "parę spraw"...uf!
Strapionego kruka
wyrwali Blogowicze
wyrwali i zwiali....
Sobota – zastanawiające, dlaczego panuje przekonanie, że wyłącznie „stary” może coś sensownego powiedzieć, zrobić etc.? „Młody”, że to niby nie może... Może!... i niech się nie boi....
Niedziela- czyżbym miał przestać lubić niedziele!?... tak dalej być nie może! Trzeba będzie to zmienić... tylko...
Poniedziałek – rano deszcz...i pociąg odjechał. Szybko na „stopa”. Jest . W godzinę z minutami jesteśmy w Warszawie. No tak ale tu... wiadomo Stolica! Przemieszczenie się, z Żoliborza na Wolę, zajęło więcej czasu! Pośpiech, zmiana pogody – w Warszawie słonecznie- i młody nie wytrzymał. Atak. I nijak wyhamować... Podpisałem co było do podpisania i powrót do domu. W pociągu wreszcie zasnął; nie na długo. Nie mógł usiedzieć na miejscu... Wróciliśmy. Ja, jak teraz patrzę, w stanie, co to się już swojego imienia nie pamięta... Dość.
Dziś – uf, normalna, deszczowo-pochmurna pogoda. Trochę słońca. Młody niewyraźny. Obserwuję go. Nic innego, narazie, mi nie pozostaje...