13 sierpnia 2004, 18:56
W antrakcie, wczoraj, oczywiście siadła strona... niedobre duszki! Ale i tak nie dam się! Dziś, zgodnie z wytycznymi, wyjazd do Brodnicy, 75 km w jedną stronę /Słoneczko, jak myślisz, czym jechałem?:)/. Docieram na miejsce, udaję się pod wskazany adres by przeprowadzić wywiad z człowiekiem... okazuje się, od trzech lat zmarłym... Następny, żyje a jakże ale się spieszy ; trzeba było przerwać pracę i umówić się na jutro... Zaczął padać deszcz. Powrót do domu. Pociągu nie ma, autobus o jakieś niecodziennej porze...co zostaje? - wiadomo...
- wie pan, ja tam nie mogłem się zatrzymać - zwraca się do autostopowicza, kierowca - tam było wąsko, droga kręta...
- e...e...ee, często jeżdżę stopem, ale by kierowca przepraszał? Z tym się jeszcze nie spotkałem. Inna sprawa, przecież tam była podwójna ciągła...- zdumiony pasażer odpowiada.
Zaczęło się od tego, że faktycznie nie zatrzymał się samochód. Ale zaraz potem był inny i pojechałem. Po drodze się minęliśmy. Ponownie spotkaliśmy się mniej więcej, w połowie drogi...