Bez tytułu


Autor: kruk9
19 sierpnia 2004, 18:58

No i chciałem wyrazić tylko swój pogląd na niektóre sformuowania... Wyszła polemika. Ale sam tego chciałem poniekąd. I polemika się dalej się potoczy...

Pisze Kaas, że oto „...potrafiłem pogodzić się z uczuciową porażką i wznieść się ponad to...”. Błąd. To nie uczuciowa porażka... to przegrana z chorobą. Może i dlatego poprostu łatwo było mi wznieść się ponad to wszystko. Ale nie znaczy to, że się z tym pogodziłem, że nie przeżywam ja i dzieci. I wcale nie znaczy to, że nie można lubić, tolerować... Zobacz zresztą na blogi; przecież, że można, widać to chociażby na przykładzie znanego już na blogu sformuowania „skądinąd” . Inne zdanie Kaas;”...że, jak człowiek dostaje kopa, to próbuje się zastanawiać, dlaczego...” Zgoda, nawet powinien się zastanowić i to bardzo błęboko! Ale, moim zdaniem, którego się kurczowo trzymam, nie wolno dopuścić by pojawił się strach przed „powtórką z rozrywki”. Tak, będzie to gdzieś w zakamarkach duszy drzemać, ale w zakamarkach i drzemać!!!. Nie może jednak zdominować dalszego życia; no co, miałbym ja czy inni, zgnuśnieć w tym rozpamiętywaniu...? To narazie tyle...

Wczoraj wieczorem odczuwałem jakiś niepokój... i się sprawdziło. Cholera jasna! Niesmak też miałem i mam... bo nic zrobić nie mogę!... Ale czy mogę, czy może nazbyt sobie pozwalam?...

21 sierpnia 2004
cholera jasna? podpuszczasz mnie?
20 sierpnia 2004
\"Nie wolno dopuścić \" masz rację Kruczku dziękuję
20 sierpnia 2004
Notka nie do mnie, to nie będę się odnosić do treści, choć widzę przebrzmiewającą tu kruczą odwagę :-)) widzę, że wczoraj byłeś czarny a dzisiaj posiFiałeś :-X)
19 sierpnia 2004
Sama nie wiem teraz co o tym sądzić. Po prostu nie wiedziałam, zwyczajnie....moja notka dotyczyła wyłącznie aspektu, czy pogodzić się z kresem związku, jednego albo kilku pod rząd, gdy widzi się różne powtarzające się sytuacje czy dostrzega się różne ułomności i co robić dalej...czy zrezygnować, czy też próbować jednak coś z tym zrobić.....tak, rozważałam właśnie ten problem. Walka z chorobą to zupełnie inna postać rzeczy, znam wspaniałego człowieka, młody chłopak od kilku lat walczący z chłoniakiem, chyba we wrześniu będzie bronił doktorat....jeśli dożyje. Bez taryfy ulgowej, gdy o nim się mówi to znajomi płaczą ale gdy rozmawia się z nim- a zdarza mi się z nim klepać na gadu, zadziwia jego spokój i dojrzałość, znam go z czasów sprzed choroby.....Zna całą prawdę i żyje...zawsze chylę czoła przed nim.....Moja mama pomimo wielu ciężkich chorób z cukrzycą i zawałem na czele, który skrócił jej życie, była krynicą optymizmu i do tej pory

Dodaj komentarz